
Puszka Pandory
Blog prowadzę od niedawna i mam wielką ochotę wrócić do dawnych prac. Zacznę od biżuterii, tej, hmm, najdziwniejszej. Zauważyłam, że wielu rękodzielników-amatorów zaczyna właśnie od biżuterii. Do dziś lubię do tego wracać, czasem wplatam decu, czasem próbuję sutaszu, albo beadingu na krośnie, ale wszystko zaczęło się od przerabiania sztucznej biżuterii. Tak mnie to wciągnęło, że kupiłam co nieco półproduktów, a wśród mojej rodziny i znajomych rozeszła się wieść, że zbieram stare lub popsute części biżuterii, po czym je przerabiam i… rozdaję:) Na początku nie robiłam zdjęć, a jak robiłam to oceniając je teraz – raczej ich nie opublikuję:P Jest w tym wszystkim kilka dziwnych pomysłów, które przyszły same, albo wynikały z tematów wyzwań, w których zaczęłam brać udział. Pierwszym takim miejscem był Kreatywny Kufer – bardzo żałuję, że zawiesił swoją działalność…
Dobrze pamiętam pierwsze wyzwanie, w którym wzięłam udział. Nie miałam ani swojego fanpage na facebooku, ani tym bardziej bloga, po prostu wysłałam zdjęcie na maila KK. Na samo wyzwanie również trafiłam przez przypadek. Tematem była mitologiczna postać Pandory, co przykuło moją uwagę. Bliska mi to postać, zaczerpnęłam od niej w dużej mierze inspirację do stworzenia swojego pseudonimu (była też jeszcze jedna, inna Pandora, ale o tym innym razem). W tamtym czasie posiadałam trochę starych elementów biżuterii i zwój cienkiego drutu zakupionego w sklepie z narzędziami. Używając tych rzeczy i jeszcze lakierów do paznokci i kawałka wieczka z opakowania po pasztecie powstały kolczyki:
W mojej głowie powstał pomysł, że mają to być puszki, z których wylewają się nieszczęścia. Zwinęłam wieczka po pasztetach w rurki owijając poplątany drut i pomalowałam lakierami do paznokci, srebrnym i czarnym. Zastanawiałam się, czy nie wstyd zgłaszać czegoś takiego dopóki nie założyłam ich na uszy. Ku mojemu zdumieniu wyglądały bardzo fajnie, do tego stopnia, że założyłam je raz na imprezę;D

